Liturgia Dnia

 
Odsłon artykułów:
2143584

Rozumieć głębiej przesłanie Chrystusa

 

         Nadzieje, które nie zostały spełnione… Niepokój, który zagościł w sercach apostołów i uczniów Chrystusa… Wydarzenia, których nie sposób zrozumieć… I tyle pytań, na które nie można było znaleźć logicznej odpowiedzi.

         Potrzebuje ciągle człowiek nauki. Zdobywa wiedzę. Dokształca się. Ciągłe kursy, nowe kierunki studiów. Chęć posiadania odpowiedniego wykształcenia. A później, kiedy przychodzi zderzyć się z realnym życie, z problemami egzystencjalnymi, wielokrotnie tak trudno skorzystać z posiadanej wiedzy, przyłożyć ją do konkretnej sytuacji. Można było być przez całe trzy lata w szkole Jezusa, a zarazem niewiele zrozumieć z Jego nauki o zmartwychwstaniu. Można było przysłuchiwać się Jezusowemu nauczaniu, być naocznym świadkiem wielu Jego cudów, a potem być wielce zdziwionym, że przyszła śmierć i to tak okrutna, która zniszczyła wszelkie nadzieje.

         „A myśmy się spodziewali” (Łk 24,21) oto rozżalenie dwóch wędrowców zdążających do Emaus. Czego mogli się spodziewać skoro nie do końca zrozumieli Jezusowe posłannictwo? Chcieli mieć Mesjasza doczesnego, który wyzwoli Izraela (por. Łk 24, 21). Pragnęli mocnego władcy. Może nawet chcieli przy nim skorzystać. Może nie było w nich czystej intencji służenia Jezusowi. A On przecież tłumaczył, że przyjdzie na Niego cierpienie, że będzie zabity, że jednak trzeciego dnia zmartwychwstanie.

         Pan Jezus wobec swoich uczniów – nawet tych smutnych, zawiedzionych i cierpiących – ma swoją nauczycielską metodę. Przyłączając się do idących do Emaus, nie od razu pozwolił się poznać. Najpierw słuchał, potem zadawał pytania, wyprowadzał z beznadziejności, wreszcie użył mocnych słów: „O nierozumni…” (Łk 24,25). Dziwimy się, że oni naoczni świadkowie nie rozpoznali Go chociażby po ubiorze, włosach, głosie, ruchach. Wielki musiał być ich ból, rozżalenie, beznadzieja, że nic do nich nie docierało. „Ich oczy były niejako na uwięzi, że go nie poznali” (Łk 24,16). Zasłona opadła dopiero wówczas, gdy razem zasiedli do stołu, a Nieznajomy wziął chleb, pobłogosławił go i podał im. Wtedy zrozumieli. Doświadczyli obecności Zmartwychwstałego.

         Podobną drogę do Emaus w umiejętności rozpoznawania Pana przechodzi każdy z nas. Uwidacznia się to szczególnie w strukturze Mszy Świętej. Najpierw spotkanie przy stole słowa, które przygotowuje do stołu chleba. Podobnie jak ci uczniowie z drogi do Emaus, przychodzimy z wieloma wątpliwościami i pytaniami, na które odpowiada sam Bóg w liturgii Słowa Bożego. I już wtedy nasze serca zaczynają „pałać”, ale potrzeba jeszcze nam sił, które przynosi łamanie chleba, Eucharystia, czyli chleb pielgrzyma, chleb człowieka, który jest w drodze. To tutaj rozpoznajemy Zmartwychwstałego.

 

         „Wcielanie eucharystycznego programu w życiu codziennym tam, gdzie pracuje się i żyje – w rodzinie, szkole, fabryce, w najrozmaitszych warunkach życia – równa się między innymi poświadczeniu, że ludzka rzeczywistość nie znajduje uzasadnienia bez odniesienia do Stwórcy: stworzenie bez Stworzyciela zanika” (Jan Paweł II, Mane nobiscum, Domine, nr 26).

Ks. Andrzej Szopiński