Liturgia Dnia

 
Odsłon artykułów:
2144697

1. Dobrze jest mieć takie rodzeństwo, jakie miał Łazarz. Siostry zawiadamiają Jezusa o cierpieniu swojego brata. Kościół to moje siostry i bracia, którym jestem zawierzony. Nie zostawią mnie w chwili mojej choroby, upadku, zagubienia w grzechu, ale powiedzą o moim nieszczęściu Panu, ponieważ mają dostęp do Niego i wiedzą, że są kochani. To ja jestem Łazarzem. Jezus nie przestaje i mnie kochać, nawet jeśli wydaje mi się, że nie przychodzi z pomocą na czas. Mówi o mnie „przyjaciel”.

2 „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł…” Słowa pełne bólu, pretensji, zawiedzionej miłości.

Pan dotarł do Betanii o cztery dni za późno. Czy nie mamy często wrażenia, że Bóg się spóźnia, milczy, nie odpowiada na rozpaczliwe wołania o ratunek? Nieraz mamy ochotę powiedzieć jak Marta: „Gdybyś tu był, nie doszłoby do tego nieszczęścia. Dlaczego nas zostawiłeś, przyjaciel tak nie robi?”. Jestem Marią i Martą, kiedy przeżywam ból śmierci ukochanego człowieka, kiedy Bóg nie odpowiada od razu na moje wołanie. Bóg ma swoje plany. Różne od naszych. Objawia swoją moc inaczej, niż my Mu dyktujemy. Wystawia naszą cierpliwość na próbę. Ale ufam, że rozumie nas i nie ma nam za złe, gdy się żalimy: „Panie, gdybyś tu był...”. Cierpliwie tłumaczy, że ostatnie słowo należy do życia, do Niego, nie do śmierci.

3 „Jezus zapłakał”. Bóg jest z nami w naszej żałobie. Płacze z płaczącymi. Jest jakiś tajemniczy paradoks w tych łzach. Bo przecież Jezus powiedział Marcie chwilę przedtem „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”. Łzy są dowodem miłości. Objawiają czułość Boga. Są znakiem, że nie trzeba wstydzić się emocji, wzruszenia, smutku. Kilka razy w Ewangelii mowa jest o tym, że Jezus się wzruszył. Kiedy żegnamy na cmentarzu bliskich, płaczemy, choć nie tracimy nadziei na zmartwychwstanie. Nadzieja nie znosi grozy śmierci. Emocje są ważne. Pomagają przejść przez czas żałoby. Są jak anioły, które przeprowadzają człowieka przez ciemny las na drugą stronę. Kiedy ktoś płacze, nie powinno się mu mówić: „Nie płacz”. Lepiej powiedzieć: „Płacz i nie trać nadziei”


4 „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” W tym opisie wskrzeszenia tradycja Kościoła widziała zawsze nie tylko opis cudownego wydarzenia, ale także obraz symboliczny – wychodzenia z duchowej śmierci. Każdy grzech jest cząstkową śmiercią duszy, jest jak zły sen, z którego Jezus chce mnie wybudzić do życia. Słowo Boże niesie w sobie moc życia silniejszego niż wszelkie zło. Słowo wydobywa nas z dołów, w które wpadamy. Nawet gdy grób przywalony jest już kamieniem – symbolem jakiejś ostateczności. Bóg ożywia to, co umarło. Może przywrócić do życia umarłą miłość małżeńską, obumarłą przyjaźń, wiarę. „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”. Będziesz mógł iść dalej. Oczywiście po jakimś „zejściu do grobu” trzeba na nowo nauczyć się chodzić. Rekonwalescencja może potrwać, ale najgorsze już za tobą.