Liturgia Dnia

 
Odsłon artykułów:
2166492

Strata pełna życia

Człowiek z natury swojej jest naśladowcą, potrzebuje wzorców, ideałów. Łatwiej jest przejść drogą, na której został już przez kogoś wytyczony szlak. Cenimy sobie wolność, oryginalność, ale chętnie też korzystamy z doświadczeń innych. Czynimy tak dla swego bezpieczeństwa, a zarazem dla większej efektywności naszych działań. Kontakt człowieka z Bogiem naznaczony jest pewnym ryzykiem, coś człowiek musi utracić, by o wiele więcej zyskać. „Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym… Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem” (Iz 50,5-6).

Dla życia wiary koniecznym jest pójście drogą wyznaczoną przez Chrystusa. Nie jest to łatwa droga, a i wymagania są niecodzienne: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu mnie i Ewangelii, zachowa je” (Mk 8,35-36). Zaprzeć się siebie? Czyli być w nienawiści do swojej osoby? Bynajmniej! Chodzi o coś zupełnie innego, o takie powierzenie się Bogu, zaufanie Jemu, że można jasno powiedzieć, iż to On jest przewodnikiem naszego życia. To nie przekreślenie swojej wolnej woli, ale zjednoczenie jej z zamysłem Boga w stosunku do konkretnej osoby. Bez krzyża nie jest się uczniem Chrystusa. Tu nic z masochizmu i myśli o krzyżu, jaki niósł Zbawca na Golgotę. Nie trzeba mieć na ramionach drewna krzyża, by być uczestnikiem Jezusowej drogi. To krzyż duchowy. Krzyż odczytanego i realizowanego powołania, krzyż życiowych obowiązków, krzyż cierpienia i niepowodzeń. A wszystko to w kontekście realizowania woli Bożej. Tak stajemy się uczniami i naśladowcami Chrystusa. Być może – w oczach świata – jest to jakąś stratą, zaś w perspektywie wiary jest to krok ku szczęściu, czyli pełni życia.

Mówi się o niektórych ludziach, że mają „styl”. Chrystus również miał swój „styl”. Styl kontaktu z Bogiem, styl pomocy człowiekowi, styl oddalania szatańskich pokus, styl przeżywania odrzucenia, styl cierpienia. Trzeba się Jezusowi przyjrzeć i odkryć Jego „styl”. Odkryć – to za mało. Warto ten „styl” wziąć jako swój, bo wiemy, że Jezus szedł właściwą drogą, a kroczyć Jego śladami, to pewność straty, która jest w konsekwencji zyskiem.

„Tylko krzyże dadzą pewność w dniu sądu. Kiedy nadejdzie ten dzień, jakże będziemy szczęśliwi z powodu naszego bólu, dumni z naszych upokorzeń i bogaci w nasze ofiary” (św. Jan Maria Vianney).

Ks. Andrzej Szopiński